Cztery świece, płonąc, spalały się powoli... Panowała całkowita cisza tak, że można było usłyszeć jak rozmawiają ze sobą. Pierwsza mówiła: "JA SYMBOLIZUJĘ POKÓJ... ... ale ludzie nie potrafią sprawić, by zapanował pokój: właściwie myślę, że nie pozostaje mi nic innego do zrobienia jak zgasnąć!" Tak też czyni, powolutku, spokojnie świeca gaśnie zupełnie. Druga mówi: "JA JESTEM WIARĄ... ... Niestety jestem całkowicie bezużyteczna. Ludzie nie chcą wiedzieć o mnie i dlatego nie ma sensu bym pozostawała zapalona." Ledwie skończyła mówić, delikatny wietrzyk powiał i zgasił świecę. Bardzo smutno, trzecia świeca dodaje: "JA JESTEM MIŁOŚĆ... ... Nie mam już dłużej siły, by płonąć. Ludzie nie doceniają mnie i nie rozumieją jak jestem ważna. Oni nienawidzą, są obojętni, i co gorsza wobec tych, którzy ich kochają najbardziej, nawet własne rodziny." I bez czekania na inne, świeca gaśnie. W tym momencie... Nieoczekiwanie wchodzi do pokoju małe dziecko ...